Skip to main content

Autorka artykułu, Agnieszka Frankowska-Gryza, jest z wyboru i zamiłowania twórcą metalowych klejnotów. Z jej pracą naukową i dydaktyczną na uczelni wygrała pasja – projektowanie i tworzenie biżuterii. Przez 10 lat współtworzyła z mężem, znanym artystą, markę w OYCA Artystyczne Formy Użytkowe. Okres ten zakończyła nagła śmierć męża, która postawiła przed nią ekstremalnie trudne wyzwania i pokazała jak wysoką cenę płaci się za nierówność ról, brak finansowej niezależności, zabezpieczeń i planu B.  Autorka pokonała wszelkie przeciwności, prowadzi do dziś Pracownię Form Artystycznych, gdzie zajmuje się metaloplastyką i przemienia blachy w niezwykłą biżuterię. Dzieli się z kobietami swym doświadczeniem i przekonuje jak ważne jest finansowe bezpieczeństwo i niezależność. Swą pracę twórczą uczyniła narzędziem wsparcia i terapii dla kobiet w kryzysie.

Dzień kobiety często przypomina układankę z miliona elementów – praca, dzieci, związek, dom, rodzina, opieka, logistyka, emocje. Ale co się dzieje, gdy ta układanka rozsypuje się w jednej chwili? Czy jesteśmy na to gotowe? Czy mamy plan B? A może za bardzo uwierzyłyśmy, że „jakoś to będzie”? Ten artykuł to osobista, szczera opowieść o tym, jak kruche potrafi być bezpieczeństwo – i dlaczego każda z nas powinna zawalczyć o swoją niezależność, zanim będzie musiała.

Życie to nieustanna podróż… podróż, w której napotykamy różnorodne wyzwania, zarówno społeczne, jak i osobiste – wszystkie mocno związane ze zmianą życiowych ról. Wzmacnianie siebie, wychodzenie poza stereotypy i umiejętność dbania o swoje bezpieczeństwo finansowe to kluczowe elementy, które, według mnie, każda kobieta powinna mieć na uwadze. W tym artykule chciałabym podzielić się trochę z Wami moją historią, swoimi przemyśleniami, obserwacjami i refleksjami, ale przeze wszystkim życiowym doświadczeniem i być może paroma wskazówkami, jak my, kobiety, możemy stać się silniejsze, pewniejsze siebie i ciut lepiej przygotowane na zmiany.

Zmiany… Kiedy życie traci równowagę.

Zmiany są nieodzownym elementem naszego życia. Każdego dnia przychodzi nam się mierzyć z różnymi sytuacjami i na nie jesteśmy, mniej lub bardziej, przygotowane – jakoś radzimy sobie, prawda? Ale co zrobić, gdy przyjdzie nam się zmierzyć ze zmianami radykalnymi, gdy w jednej chwili całe nasze dotychczasowe życie zmienia się o 180 stopni i zaczyna przypominać prawdziwy rollercoaster? I to może dotyczyć naszych związków, naszych relacji, zdrowia, rodziny i bliskich, naszego majątku, posiadanych pieniędzy i wielu wielu innych spraw. Życie jest pełne niespodzianek i zmiennych. Często dbamy o innych, zabiegamy o nich, troszczymy się, ale zapominamy o sobie (tak, ja też tak mam). Często w relacjach partnerskich, szczególnie w tradycyjnych układach, kobieta zaniedbuje swoje potrzeby, koncentrując się na innych. Nic nie jest pewne – sytuacja może się zmienić w każdej chwili. Dlatego tak ważne jest, aby każda kobieta myślała o sobie i planowała przyszłość w sposób NIEZALEŻNY od nikogo.

Od jakiegoś czasu w moich rozmowach z kobietami (a pojawia się ich w mojej pracy i w moim życiu dość sporo) pojawia się temat np. zabezpieczenia finansowego. Może dlatego, że sama aktywnie takich zabezpieczeń teraz poszukuję, staram się być “na bieżąco” i dopytuję o rozwiązania innych osób. Po drugie (i tu sie przyznam) celowo wywołuję ten temat, by dzielić się swoim doświadczeniem, by uświadamiać i edukować, bo z moich kilkuletnich obserwacji wynika, że w tych tematach jako kobiety radzimy sobie… co tu owijać w bawełnę… beznadziejnie.A ja, choć zawsze świadomie podchodziłam do finansowych spraw, sama siebie, przez moment, w życiu nie zabezpieczyłam. Zajmowałam się dzieckiem, domem, mężem, rodziną, naszą firmą, a gdy stało się najgorsze, zostałam bez środków do życia.

Ale najpierw może parę słów o mnie i kawałek mojej historii…

Jest rok 2019. Jestem kobietą koło 40-tki… żoną, mamą, panią doktor z podwójnym magistrem, naukowczynią (w tamtym czasie na bezpłatnym urlopie wychowawczym), a jednocześnie też twórcą, projektantką biżuterii, marketingowcem – jednym słowem przedsiębiorczynią, wspierającą (nieoficjalnie) pracę męża. W lutym 2019 roku mąż ulega wypadkowi samochodowemu. Do szpitala trafia potwornie poturbowany z połamanymi kośćmi i wieloma obrażeniami. Największe i najpoważniejsze dotyczą głowy. Dochodzi do obrzęku mózgu. Lekarze wprowadzają go w stan śpiączki farmakologicznej. I czekamy… czekamy aż obrzęk mózgu się zmniejszy. W międzyczasie mąż przechodzi kilka operacji. Mieszkamy w Poznaniu, wypadek był pod Koszalinem, więc mąż został pacjentem koszalińskiego szpitala wojewódzkiego. Leży na oddziale OIOM, na który można wejść tylko w określonych godzinach. On tam, ja w Poznaniu z naszą maleńką 2-letnią córką, będącą w trakcie rekonwalescencji po trzech seriach różnych antybiotyków. Zostaję też bez auta (bo mąż pojechał w podróż naszym samochodem) i bez opieki dla córki. Mam mętlik w głowie, chwilami nie wiem co robić, bo do męża nie mogę pojechać z dzieckiem (bo nikt mnie na OIOM z Nią nie wpuści), a w Koszalinie nie mam nikogo, kto by mógł się dzieckiem zająć. Opieki dla córki nie mam także w Poznaniu – kogoś, kto mógłby się Nią zaopiekować przez ok.12h (bo tyle godzin zajmuje trasa Poznań – Koszalin- Poznań oraz czas potrzebny do załatwienia formalności m.in. w szpitalu, na policji i w koszalińskiej prokuraturze).Zaczynam działać jak automat. Zadaniowo. Według precyzyjnie zrobionej rozpiski. Do męża jeżdżę co trzeci dzień, w pozostałe wiszę na telefonie i załatwiam pomoc medyczną (i nie tylko) w Poznaniu. Znajomi pożyczają mi samochody, bym mogła dojeżdżać do Koszalina. Do córki w ciągu dnia przychodzi po kilka osób – zmieniają się w opiece nad Nią. Przyjaciele i ich rodzice robią dla nas zakupy i gotują obiady, byśmy my i osoby, które nam pomagają, mogli coś ciepłego zjeść… bo w tym szale nie ma czasu i możliwości biegania po sklepach i gotowania posiłków. Córka ma wybiórczość pokarmową, więc zostawianie Jej pod opieką bliskich, znajomych czasem też i dalszych znajomych generuje u mnie dodatkowy ogromny stres, czy tak małe dziecko, bez mamy, cokolwiek zje. Ta sytuacja trwa miesiąc. Dla mnie to bardzo stresująca wieczność.

Zostaję z firmą męża i dziesiątkami bieżących spraw do załatwienia “na wczoraj”. Bez pieniędzy, bo w tamtym czasie jestem na bezpłatnym urlopie wychowawczym, a przychody z firmy są na koncie męża, do którego nie mam dostępu. Mimo tych wszystkich wyzwań, próbuję realizować zamówienia dla naszych klientów, by płacić olbrzymie koszty, jakie każdego dnia generuje koszalińsko – poznańska rzeczywistość. I kiedy już mam dostać płatność za wykonane zlecenie okazuje się, że klienci, mimo moich próśb o zmianę konta, omyłkowo wpłacają należność na niedostępne dla mnie firmowe konto męża. Czyli nadal jestem bez grosza mimo, iż pieniądze były na wyciągnięcie ręki. Rodzina i znajomi pomagają finansowo jak tylko mogą. Mąż po ok. tygodniu od wypadku przestaje dostawać leki wyciszające pracę mózgu. Czekamy aż się wybudzi. Ale ten moment nie następuje. W mózgu, na skutek silnych stłuczeń gromadzi się płyn i obrzęk utrzymuje się zbyt długo. Rozmowy z lekarzami i wyniki badań nie są optymistyczne. Po tym czasie udaje się uzyskać zgodę na umieszczenie męża w jednym ze szpitali poznańskich. Już wiem, że szanse na wybudzenie męża są nikłe i że nie ma szansy na odzyskanie sprawności…ale jednak chcę wierzyć, że będzie inaczej. W Poznaniu mąż ma wykonany cały pakiet badań. Diagnoza nie pozostawia złudzeń. Ordynator oddziału pokazuje mi obrazy tomografii. Nie musi mi ich omawiać, bo z racji mojego doświadczenia naukowo – zawodowego wiem, co oznaczają ciemne plamy na ekranie. Pamiętam tę chwilę w gabinecie, kiedy lekarka mówi mi wprost “Pani Agnieszko… pani mąż umiera”. A ja stoję jak słup i już nic do mnie nie dociera. Jestem jak skała. Po półtora miesiąca działania w ogromnym stresie, na adrenalinie, zadaniowo, trzymając wszystkie sznurki, czuję jak zaczynam się rozpadać na kawałki.Po 1,5 miesiąca walki, w marcu 2019 roku mój mąż umiera. Ale dla mnie to nie koniec. Teraz zaczyna się maraton numer dwa z milionem formalności związanych z Jego śmiercią i ułożeniem naszej (mojej i córki) rzeczywistości na nowo… Prawdę mówiąc nie wiem jak przeżyłam 2019 rok. Po pół roku od śmierci męża posypało się moje zdrowie. Karta wyników badań laboratoryjnych była czerwona od alertów świadczących o wycieńczeniu organizmu. Niewiele z tego czasu pamiętam. Jakbym miała totalną lukę w pamięci….

Wracając do meritum… . O tabu wokół zabezpieczeń i finansów.

W społeczeństwie często przypisuje się kobiecie rolę opiekunki i troskliwej osoby, która dba o rodzinę i nie chce myśleć o końcu życia. Rozmowy o śmierci, dziedziczeniu, ubezpieczeniu czy rozdziale majątku mogą być postrzegane jako tabu, które wprowadza nie komfortowy nastrój. Z tego powodu wiele kobiet unika takich rozmów, nie chcąc zmieniać swojego wizerunku osoby pełnej życia i nadziei. Kobiety, z którymi rozmawiam, często są całkowicie uzależnione od swoich partnerów, mężów, drugich połówek. Wiele z nich nie ma własnego konta, własnego ubezpieczenia, a na słowo testament otwierają szeroko usta ze zdziwienia.

Dlaczego tak jest? Cała dla innych. I ani kawałka dla siebie.

…bo właśnie (i tu wracamy do tego o czym wspomniałam wyżej) – nie myślimy o sobie. Dbanie o siebie to nie tylko kwestia założenia modnej kreacji, narzucenia hybrydy na paznokcie i tony kosmetyków pielęgnacyjnych na twarz. Dbanie o siebie to nie tylko ruch, zdrowe jedzenie i bycie zero waste. Troska o siebie to także finanse i zabezpieczenie się na wypadek sytuacji losowych, a ten temat w głowach wielu z nas kompletnie nie istnieje. Temat testamentu często budzi opór i niechęć, zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Jednak w przypadku pań temat ten wydaje się szczególnie delikatny i rzadko poruszany.

W naszej kulturze od wielu lat utrzymuje się przekonanie, że to mężczyźni są odpowiedzialni za zarządzanie majątkiem, a kobiety pełnią głównie rolę opiekunek domu i rodziny. Takie stereotypy mogą powodować, że wiele kobiet nie czuje się komfortowo, rozmawiając o kwestiach finansowych, majątkowych czy prawnych, w tym o sporządzeniu testamentu. Często to właśnie mężczyzna w rodzinie przejmuje inicjatywę w finansowych sprawach. Kobiety nie są w ogóle świadome swoich praw np. w kwestii dziedziczenia. W wielu przypadkach obawiają się, że poruszenie np. kwestii testamentu może zmienić relacje w małżeństwie lub związku. Mogą czuć, że mówienie o śmierci, majątku i jego podziale może być uznane za wyraz braku zaufania lub niechęci do partnera. Może to wprowadzać podejrzliwość, napięcie, które utrudnia rozmowę o tak ważnej kwestii. Jeśli kobiety nie zostały wychowane w atmosferze rozmów na takie tematy, mogą czuć się niepewnie, nie wiedząc, od czego zacząć, lub bojąc się, że podejmowanie “finansowych rozmów” będzie traktowane jako coś niewłaściwego.Ja miałam to szczęście, że mój mąż nigdy nie unikał takich tematów. Sam, z własnej inicjatywy (choć nie byliśmy jeszcze wtedy małżeństwem, lecz parą z blisko 6-letnim stażem), zaprowadził mnie do notariusza, byśmy spisali testamenty. Dał mi wówczas też wszystkie możliwe pełnomocnictwa na wypadek, gdyby COŚ się wydarzyło. A to COŚ nastąpiło z dnia na dzień.

Czas zredefiniować, czym jest troska o siebie w XXI wieku.

Przyznaję… kiedy rozmawiam z kobietami, które świadomie wybierają dla siebie rolę osoby zajmującej się domem, bez własnych przychodów, bez jakiegokolwiek zabezpieczenia finansowego i prawnego, bez ubezpieczeń, będącej tylko i wyłącznie na utrzymaniu partnera lub męża to czasem się zastanawiam: podziwiać Was, czy się dziwić…I przykładowo – masz cudowny związek, dwójkę lub więcej dzieci, mieszkanie, kredyt, spłacany przez dobrze zarabiającego męża, jeździcie luksusowym autem na wymarzone wakacje i wydaje Ci się, że żyjesz jak w pączek w maśle, a ta idylla będzie trwać wiecznie. Albo żyjecie latami w związku partnerskim (czyli formalnie, w świetle obowiązującego prawa, Was nie ma), macie dzieci, budujecie Wasz własny kawałek świata, współtworzycie firmy, majątki, ale prawnie nie jesteście zabezpieczeni w ogóle, bo po co. I tu postawię pytanie… Czy zadałaś sobie kiedykolwiek pytanie, jak sobie poradzisz, kiedy Twoja druga połówka nagle odejdzie? Może to być śmierć, może to być nagła decyzja o rozstaniu, może to być choroba, która całkowicie zmieni Waszą sytuację. Myślałaś o tym, co wtedy zrobisz? Czy masz swoje konto, swoje prawa, swoje zabezpieczenie na taką losową sytuację? Czy masz plan awaryjny? Poduszkę finansową na czarna godzinę? Czy jesteś niezależna??? I z tymi pytaniami Was zostawiam…

Porozmawiajcie o tym z kimś bliskim. Albo… po prostu zacznijcie działać.

Agnieszka Frankowska- Gryza

Kampania Społeczna Siła Równości!

W projekcie Siła Równości! Fundacja Obywatelki.pl i JMM Sp. z o.o. połączyły siły, by mówić głośno o równości w pracy. Chcemy pokazać, z jakimi wyzwaniami wciąż mierzą się kobiety i jak je przezwyciężają, ale też zainspirować firmy, jak mogą wspierać work-life balance swoich pracownic.

Zapraszamy do wysłuchania sześciu podcastów z serii Od.ważne. Poznacie inspirujące historie kobiet, przełamujących bariery i stereotypy, które realizują swoje marzenia i osiągają sukcesy w zawodach, które same sobie wybrały, zwłaszcza tam, gdzie prym wiodą mężczyźni. Jedną z nich jest autorka tego artykułu, Agnieszka Frankowska- Gryza.

Projekt jest dofinansowany ze środków Unii Europejskiej i budżetu Państwa w ramach Programu “Fundusze Europejskie dla Wielkopolski 2021 – 2027”

#FunduszeEuropejskie #FunduszeUE

Audiodeskrypcja  

Małgorzata Braszka

Redaktorka naczelna portalu. Poznań skradł jej serce, gdy zaczęła odkrywać go poza utartymi szlakami.